Mówi się, że frustracja wynika z oczekiwań. Wiele już słów wylano w tej kwestii i nikt mądry nie doszedł do jednoznacznych wniosków. Prawdy szukano w karmicznym stosunku tego co daliśmy, do tego, co dostajemy. Próbowano wyzbyć się wszelkich pragnień niczym asceta, lub hedonistycznie brać i oddawać się przyjemnościom tu i teraz. Rozbierali to na czynniki pierwsze filozofowie epok wszelakich, a prawdy objawionej nie ma do dziś. W stosunku do siebie, do życia, do innych ludzi, gdybajmy sobie do woli. Szukajmy siebie tak długo, jak jest to konieczne. Natomiast należałoby temat wziąć mocno pod lupę w przypadku istot, których życiem kierujemy. Możemy wypełnić naszą relację frustracją i ciągłą obawą, lub zbudować ją na fundamencie, któremu takie rzeczy zupełnie niestraszne.
•••
Zacznijmy od podstawowej sprawy i utnijmy ją przewrotnie w samym zalążku. To nie będzie wpis o „psach pracujących”. Nie będzie tu rozprawki w kontekście zawodowym czy sportowym na poziomie profesjonalnym. Nie sądzę, aby ktokolwiek, kto nie pracuje z psami czy zwierzętami w ogóle, mógł stawiać w tym temacie swoje tezy. Moje doświadczenie w psich sportach jest stanowczo zbyt małe, a z pasterstwem i farmą mam tyle wspólnego, że wzdycham tęsknie do spokoju jaki w tym drzemie. Dlatego zapomnijmy na chwilę o wielkim pytaniu czy pies bywa „narzędziem” czy „partnerem” w pracy. Zejdźmy kilka poziomów profesjonalizmu niżej i postawmy się w punkcie, w którym aktywności z psem są wspaniałą zajawką z potencjałem na coś więcej. Z tego poziomu rozmyślajmy dalej.
•••
Świadome życie z psem staje się coraz bardziej cool (Kiedy ja ostatnio używałam tego słowa?). Wiąże się to nierozerwalnie z rosnąca popularnością wszelkich aktywności, które można z psem uprawiać. Chcemy z czworonogami pracować, chcemy odpowiedzialnie je prowadzić. Pogłębiamy swoją wiedzę w zakresie kynologii i kładziemy większy nacisk na jakość spędzanego razem czasu. Szukamy takiej jego formy, która będzie odpowiadać nam jako zespołowi. Bywa jednak i tak, że nasze psio-ludzkie ścieżki się gubią. Ludzki krok znajduje cel, którego psie łapki nie ogarniają, albo człowiek wyznacza drogę zanim w jego życiu w ogóle pojawi się pies.
Sytuacja pierwsza nie jest oczywiście niczym złym czy dziwnym. Pieseły towarzyszą nam w życiu stanowczo zbyt krótko, ale wystarczająco długo by doświadczyć tego jak ewoluujemy na przestrzeni lat. Nie ma chyba nic gorszego niż stanąć w miejscu, zasiedzieć się i zakończyć swój rozwój. A za rozwojem zawsze idą pewne zmiany. Zaczyna fascynować nas coś nowego. Chcemy tę fascynację połączyć z mokrym nosem, który towarzyszy nam od jakiegoś czasu, ale to nie działa. Możemy próbować i czasem przynosi to piękne efekty, a czasem trzeba po prostu odpuścić i uświadomić sobie, że to co nam się podoba, niekoniecznie musi się podobać naszemu psu, a my powinniśmy przyjąć to na klatę i dać mu żyć tak, aby był szczęśliwy. Taka decyzja skutkuje albo kompletnym zaniechaniem tematu, albo przejściem do sytuacji drugiej.
Szukamy psa pod naszą fascynację. Może być to nowy towarzysz naszego obecnego mokrego nochala albo jedynak, nieistotne. Ważne, że pojawia się w naszym życiu wraz z gotową wizją jego przyszłości.
Pies do sportu, pies z którym W KOŃCU będziemy COŚ robić.
Tutaj należałoby zrobić mocną pauzę i przypomnieć, że mówimy o sportowej zajawce. Nie mówimy o kimś, kto siedzi w tym poważnie i profesjonalnie. Koniec mocnej pauzy
Jesteśmy wesołym człowieczkiem z pięknymi ambicjami i marzeniami. Widzimy siebie jak razem z psem wykonujemy figury freestyle przeczące prawom fizyki albo w centrum miasta spacerujemy z czworonogiem przyklejonym do nogi. Szukamy tego jednego jedynego, który spełni nasze marzenia i oczekiwania. Największym panicznym strachem jest wizja psa niezdolnego do sportu zdrowotnie lub takiego, który się w sporcie nie odnajdzie. Nie będzie wystarczająco dobry. Na naszego przyszłego towarzysza narzucony jest ogromny bagaż oczekiwań nim jeszcze się urodzi, a my jeszcze bardziej pompujemy tę bańkę. Budujemy relację, zanim jest z kim, na czymś, co jest tak bardzo kruche, że nasz lęk nie jest niczym dziwnym. Najdzielniejszy stoik martwiłby się o swój los, gdyby zależał on od tak wielu czynników, na które nie ma wpływu.
Możemy skakać, chuchać i dmuchać. Możemy pilnować, dbać, a wystarczy głupi przypadek, źle postawiona łapka, albo coś co ukryje się w genach. Możemy zaciskać kciuki, aż nam knykcie zbieleją, a i tak może okazać się, że towarzysz, którego sobie wymarzyliśmy nie chce uczestniczyć w proponowanych aktywnościach i nie mamy na to żadnego wpływu. Nasze papierowe fundamenty runą, a my razem z nimi. Pies oberwie rykoszetem z frustracji i często nie będzie to wcale świadome zachowanie. Ot zbiorowisko oczekiwań i ambicji, których nie sposób spełnić, a kosztowały nas niekiedy tyle wyrzeczeń. Generuje to masę przykrych emocji, z którymi nie potrafimy sobie poradzić. Oczywiście powinniśmy umieć, skoro chcemy odpowiadać za życie innej istoty. Ale ludzie nie są doskonali.
Pies jest żywym, czującym, organizmem. W zasadzie w całej swej istocie jest stworzony by odbierać to, co człowiek mu przekazuje. Jest wyczulony na nasze gesty, ton głosu, zapach. Odczuwa nasze emocje, ale nie potrafi ich zrozumieć w taki sposób, w jaki my je rozumiemy. Jeśli nie łapie dysku albo nie trzyma aportu, to nie dlatego, że jest złośliwy. Nie robi, bo nie potrafi lub nie rozumie naszych oczekiwań. Nie ma w tym jego winy. Mało tego, najprawdopodobniej zupełnie nie będzie wiedział dlaczego istota, która jest jego centrum wszechświata chodzi sfrustrowana, ale z pewnością będzie mocno to czuł.To nie ułatwi nam współpracy.
•••
Taka dygresja
Należałoby się też zastanowić nad tym, ile z tego co wymagamy od psa dajemy od siebie? Chcielibyśmy, żeby latał do chmur, a czy my rzucamy za każdym razem perfekcyjnie? Oczekujemy, że dostaniemy fantastyczną technikę skoku w pakiecie, a być może jest to coś co można wypracować cierpliwością i spokojem? Nie od dziś wiadomo, że nawet najpiękniejszy diament trzeba oszlifować, a „trudne” psy potrafią odwdzięczyć się czymś, czego nigdy w życiu byśmy się nie spodziewali 🙂
•••
Oczywiście możemy zbudować relację pełną marzeń, ambicji, planów, ale pozbawioną frustracji i panicznego lęku. To nie jest tak, że należy wyzbyć się wszelkich aspiracji, by nam się dobrze układało. Wręcz przeciwnie. Wystarczy osadzić relację na fundamentach, których nie ruszą przypadki.
Gdy zapragniemy psa, który będzie naszym towarzyszem, przyjacielem, a jeśli się uda, partnerem w spełnianiu marzeń, nagle okazuje się, że bańka z oczekiwań i lęku nie ma racji bytu. Nasze wizje wspólnego życia uwzględniają więcej, a najważniejszym ich elementem jest wspólna radość. Odnalezienie się razem w danej dyscyplinie staje się pięknym bonusem od losu. Jeśli się nie uda, bierzemy to na klatę i albo próbujemy coś wspólnie wypracować, albo odpuszczamy i żyjemy osadzeni na solidnym fundamencie. Może się okazać, że odkryjemy jeszcze inną drogę, która będzie wspanialsza niż wszystkie nasze dotychczasowe wizje. Ale nie zrobimy tego, jeśli zamkniemy się w bańce oczekiwań i ukisimy się w niej oparami z frustracji.
Jak zdarzyło mi się kilkukrotnie wspomnieć, szukając psa chciałam przede wszystkim przyjaciela, towarzysza leśnych wędrówek, z którym będę mogła spróbować sił w psich sportach i gdyby to się udało byłoby cudownie. Takie podejście sprawiło, że przyjęłam szczeniaka pod dach z otwartym umysłem, bez rozbudowanych oczekiwań. To natomiast dało nam przestrzeń, by zbudować razem relację, na której można osadzić resztę planów. Jasne, że czasem porównałam się do innych(tak trochę, choć wiem, że to głupie), jasne, że swoje błędy zrobiłam, swoje źle wymagałam, ale budowany od początku fundament z hasła: „mój pies moim ziomkiem” sprawił, że wszystkie potknięcia prowadziły nas ostatecznie naprzód, a gdy jakieś cegiełki nam się posypały, to mieliśmy na czym je osadzić na nowo.
Gdy Twój pies jest przede wszystkim Twoim ziomkiem i kochasz go po prostu bo jest, wszystko co razem osiągniecie staje się fajniejsze, wzbogacone tym uczuciem, a ewentualna porażka na innych polach nie oznacza porażki całkowitej. Nie każdy pies w naszym życiu, będzie TYM psem, ale każdy będzie mógł żyć otoczony ciepłem i zrozumieniem.
Bardzo fajny wpis. 🙂 Tak sobie myślę, że byłoby nam znacznie, znacznie łatwiej utrzymać fajną, pozbawioną frustracji relację z psem gdyby nie internet, blogi, Facebooku, YT. Widzę w psim internecie strasznie dużą presję do chwalenia się osiągnięciami, do koloryzowania, do przeinaczania. Wystarczy popatrzeć na przykłady z mojego sportowego podwórka, choćby sytuacje, kiedy ludzie, którzy nie zaliczyli jednej klasy piszą o tym, że debiutują w wyższej (fakt, że debiut odbywa się na zawodach treningowych jest pomijany) – takimi zachowaniami człowiek sam nakłada na siebie presję, której potem nie jest w stanie sprostać.
PolubieniePolubienie
Dziękuję 🙂 Co racja, to racja. Blogi, fp, yt potrafią być piękną inspiracją, ale źle odebrane generują bezsensowną frustrację. Już nie mówiąc o sytuacji, gdy pies pod okiem profesjonalisty, sprawdzony i związany wykonuje figury, które pod okiem amatora, w tym wieku, z niezwiązanym psem, mogą skończyć się tragedią. Ode mnie ta presja odbija się jak od ściany. Kieruję się zasadą, że my robimy swoje i tyle. Ale ja jestem stary człowiek, w porównaniu z przeciętną psiarą z internetów i autentycznie współczuje młodym osobom presji, która je otacza, a z którą nie potrafią jeszcze sobie zdrowo poradzić
PolubieniePolubienie
Nieczęsto zdarza mi się czytać tak dobre teksty. Wszystkie Twoje słowa są prawdziwe i trafiają do mnie. Nie będę też ukrywać, że się nie wzruszyłam, bo nawet po przeczytaniu postu płyną mi łzy. Mimo, że gdzieś z tyłu głowy miałam podobne myśli to dobrze jest, gdy ktoś inny w kilku zdaniach sprawi, że wszystko stanie się bardziej oczywiste i jasne. Przygnębiające jest to, że w tym pędzie za ambicjami i marzeniami nie przywiązujemy wagi do tego, co w teorii powinno spajać wszystkie nasze działania i podejmowane decyzje… Gdzie jest ta miłość, więź, oddanie? Czasami mam wrażenie, że to działa tylko w jedną stronę, a człowiek zajęty realizowaniem wyznaczonych celów spycha uczucia na drugi plan, bo będzie na nie czas. Niestety czasu nigdy nie mamy w nadmiarze i często bywa po prostu późno.
PolubieniePolubienie
Bardzo, bardzo miło mi czytać takie słowa. Po to w ogóle się piszę, żeby trafiać do kogoś do serducha ❤ cała pozostała część komentarza w punkt. Na całe szczęście w internecie, są nadal tacy psiarze, dla których wspólne "szlajanie się" po krzakach i mizianie na kanapie, jest równie ważne i takie formy spędzania czasu również są pokazywane/promowane 🙂
PolubieniePolubienie