Więcej sprzętu niż talentu?

DSC_2717Czyli drobne rozważania, na temat sensowności kupowania drogich sprzętów i kilka przykładów tego co nam się przydało, choć myślałam, że jesteśmy na to za mało profesjonalni. 

Wszyscy znamy ten filmowy motyw. Biedny, pokrzywdzony chłopak, całe życie walczący o swoją pasję. Odkładający każdy grosz na potrzebne sprzęty. Grający na starej gitarze dziadka, czy biegający w rozpadających się butach, dźwigający zamiast ciężarków butle z wodą. Nierozłącznym towarzyszem tego scenariusza jest bogaty dzieciak, który ma wszystko czego mu potrzeba, poza prawdziwą pasją. Używa sprzętu, na który sobie nie zasłużył swoim butnym zachowaniem, a ostatecznie w epickiej walce przegrywa z naszym niezłomnym bohaterem. Znamy to? Znamy. Motyw wryty w popkulturze na amen, jak Michael Jackson. A co jeśli Wam powiem, że to nie jest takie proste? Że czasem kupienie sprzętu, który trochę przewyższa nasze umiejętności wcale nie czyni z nas bananowego dziecka?

•••

Umówmy się, nikt nie lubi pozerstwa, fałszu i pychy, a niewątpliwie takimi cechami naładowany jest nasz antybohater. Nie ma co się dziwić, że za nim nie przepadamy. Taka jego rola w całej tej zabawie. Cały etos walecznego Rambo, któremu kibicujemy, ma wzbudzić w nas motywację, ma pokazać nam, że możemy wszystko mimo przeciwności losu i to co wypracujemy, będzie o wiele bardziej wartościowe niż to co kupimy. Trudno się z tym nie zgodzić, natomiast ma to swój jeden skutek uboczny, a tym skutkiem ubocznym są takie małe Weroniki jak ja, które tak zawzięcie stają się #teamrambo, że głupio im obkupić się w potrzebne sprzęty, jeśli na nie nie zasługują.

Tak właśnie, dzień dobry to ja. To byłam ja, do czasu aż trochę zmądrzałam. Dotarło do mnie, że profesjonalny sprzęt, nie jest przeznaczony tylko dla profesjonalistów i, że daje ogromne pole do rozwoju. Kupowany i używany z rozwagą jest ogromną pomocą i wcale nie muszę sobie na niego zasłużyć. Okazało się, że sprzęt, którego musimy się nauczyć, do którego musimy podnieść swój poziom umiejętności, wymusza na nas rozwój. Stojąc w miejscu tak naprawdę się cofamy. W pewnych dziedzinach okazuje się koniecznym obkupienie w porządne rzeczy, bo inaczej nie przeskoczymy określonego progu i koniec.

Dobry sprzęt, używany i kupowany z rozwagą jest ułatwieniem, a nie pozerstwem. Bo pozerem nie czyni nas posiadanie określonych dóbr, tylko to jak się z nimi obchodzimy i obnosimy z faktem ich posiadania. 

•••

Zapytacie: Jako to wstydziłaś się kupować profesjonalny sprzęt? Co?

Tutaj zapraszam na krótką notkę życiorysową z uwzględnieniem zakupu pewnego Fendera Stratocastera:

Gdy miałam jeszcze naście lat, bardzo mocno byłam #teamrambo. Biegałam po schodach, zamiast w różowych pantalonach pić szejka na siłowni. Długo zapierałam się w życiu przed wszystkim, co mogłoby sugerować, że posiadam sprzęt, na który w moim mniemaniu nie zasługę. Bo przecież nie chcę uchodzić za pozera. Aż nastał ten magiczny dzień 18-stych urodzin. Po dwóch latach gry na gitarze akustycznej, dostałam mojego wymarzonego elektryka –  Fendera Stratocastera.

Jak ja kochałam ten sprzęt, co ja mogłam na nim robić. Grałam, głaskałam, grałam, głaskałam, patrzyłam i tak na zmianę. Ale jednocześnie czułam dwie rzeczy. Pierwsza to bezsensowny wstyd, że nie zasługuję na tę gitarę i, że jest dużo lepszych ode mnie, którzy lepiej by ją wykorzystali. A drugą rzeczą, było ogromne parcie i motywacja by grać lepiej. Chciałam dorównać posiadanemu sprzętowi w jego zajebistości. Chciałam grać i grać, bo wachlarz możliwości jakie otworzyły się przede mną był ogromny. Gdy ta pierwsza myśl zaczęła zanikać, a ta druga przeważać, to był ten moment, w którym moje komórki mózgowe w końcu ogarnęły co i jak. Trochę zmądrzały i przestały tak definitywnie być #teamrambo, a stały się raczej #teamjesliczegosmibardzopotrzebatonalezynatoodłożycitokupić

Później pojawiało się coraz więcej okazji, w których dobry sprzęt, czy komputer do projektów, czy to przyrządy na studia, okazywały się nie tylko przydatne, ale wręcz niezbędne.

•••

Wróćmy teraz do czasów obecnych

Trafił do mnie pies, z którym zaczęłam bawić się w sporty i za którego bezpieczeństwo i komfort odpowiadam. Tak oto musiałam wyzbyć się resztek zmartwień w tym temacie. Nie ma znaczenia, czy sprzęt wydaje mi się zbyt profesjonalny. Jeśli mogę sobie na niego pozwolić i uważam, że jest mi potrzebny, a mojemu psu może zapewnić bezpieczeństwo, czy ułatwić życie – kupuję go. Nie ryzykuję tu własnym zdrowiem, tylko zdrowiem innej istotki.

Myślę, że własnie przy rozpoczęciu zabawy w psie sporty, wykreśliłam temat „więcej sprzętu niż talentu” całkowicie. Tutaj nie ma już miejsca na takie myślenie. To nie jest tak, że w imię ideologii będę biegała w zepsutych butach i połamię sobie kostki. To innemu stworzeniu może się coś stać i trzeba brać za to odpowiedzialność.

•••

Tutaj kilka przykładowych sprzętów, które uznałam za zbyt „profesjonalne” dla nas, a które wcale takie nie są:

Hero Xtra Distance (albo po prostu każdy dysk, który nie jest fastbackiem)

Przecież ja ledwie ciapam te dyski, a to wydaje się już takie bardziej pro i droższe i w ogóle. Gdzie ja tam, coś innego niż zwykły fastback.

Kupiłam jednego Xtra w Annówce, tak na próbę. Aktualnie jest to ulubiony dysk Vuka. Jest bardziej gumiasty, mniej sztywny niż zwykły Fastback, a jednocześnie nie niszczy się tak jak Fastback Flex i nie robią się zadziory, które bezustannie raniły psa w język i zniechęcały w ten sposób do dzikiego szarpania. Mam w nosie, czy jestem zbytnim gamoniem na takie dyski. No może nie tak całkiem w nosie, trochę smuci mnie, że są o 40% droższe. Ale o niebo lepiej mi się z nimi pracuje. Mało tego, upatrzony przeze mnie dysk ma w nazwie „distance”, kto kiedyś widział jak wyglądają moje rzuty dystansowe, może teraz się zaśmiać 🙂

Back on Track

A to nie głupio tak? Przecież w tym chodzą te wszystkie mistrzowskie pieseczki”

Po pierwszych kilku dniach paraliżu i smutku z ubranka, Vuko po założeniu „piżamki” zawija się w kłębuszek w pięć sekund i zasypia jak bobas. Nie ucieka, a wręcz zaczyna sam się wystawiać do zakładania. Budzi się jakby mniej wymęczony i gdy leży w kubraczku, to czasem nie chce mu się wyjść na wieczorne siku. Dla mnie, znaczy, że jest zadowolony. A to znaczy, że głupio myślałam. W ogóle w przypadku Back on Tracka, wybitnie głupie było moje myślenie. To nie jest tylko sprzęt dla psich sportowców. To jest coś co można stosować prewencyjnie, by chronić układ ruchu. Jeśli pies jest zadowolony to ja też jestem i tyle.

Ochraniacz na udo z neoprenu

Nie kupię sobie ochraniacza na udo, bo będę wyglądać zbyt profesjonalnie, a ja nie umiem nawet dobrze floatera rzucić

Ochraniacz na udo z neoprenu to był chyba mój pierwszy sportowy zakup, przy którym miałam jeszcze to głupie myślenie. Ale gdy kolejny raz mistrzyni Asia zwróciła mi uwagę, że cofam intuicyjnie nogę przed psem, stwierdziłam, że po co mam utrudniać psu życie i wyglądać jak ofiara przemocy domowej z posiniaczonymi nogami? Ochraniacz trafił w nasze łapki i jestem bardzo zadowolona. Co prawda, mam sprawdzoną jedną parę spodni, przy których nie muszę go używać, ale tak czy siak, jest niewątpliwą pomocą. Nie dość, że trzymam udzisko na swoim miejscu, to jeszcze powierzchnia do wybijania się, jest dla psa wygodniejsza.

•••

Być może ktoś z Was pomyśli sobie, czym ta kobieta się przejmowała. Przecież dla połowy psiego świata, to obowiązkowe punkty wyprawki. No cóż, tak miałam, wszystko byle nie udawać lepszej niż jestem, #teamrambo i te sprawy. Teraz już wiem, że były to bezpodstawne zmartwienia. Wiem też, że nie jestem w tym sama.

Dlatego unikam zakładania, że każdy, kto kupuje sprzęt przewyższający jego umiejętności jest złym bananowym dzieckiem. Oczywiście jeszcze mi aureolka nad głową nie wyrosła, a skrzydełka nie dźgają w tyłek. Czasem pomyślę sobie: „o ty huncwocie przebrzydły” o tym i o tamtym, który wywali w kąt sprzęt, o którym inni marzą. Ale gdy widzę młodą osóbkę, która całe oszczędności życia władowała w profesjonalny sprzęt do psich sportów, gdy szczenię jeszcze grzeje tyłek u hodowcy, to nie krytykuję. Cieszę się, że pies nie połamie się skacząc za jakimś dziwnym dyskiem, ze znanej sieciówki.

Myślę, ze nie powinniśmy potępiać kogoś tylko dlatego, ze obkupił się we wszystkie psie sprzęty, choć jeszcze dobrze backhanda nie umie rzucić, a szczeniak dopiero od ziemi odrasta. Niech ma, niech się cieszy, niech patrzy i marzy o przyszłości, a potem gdy już nauczy się rzucać, a pies podrośnie, niech ćwiczy na profesjonalnym, bezpiecznym sprzęcie.

Krytyka i złośliwości niech włączą nam się pełną siłą, gdy ktoś taki będzie się zachowywał brzydko i niefair. Bez szacunku do innych, lub gdy pozostanie tylko sprzęt, pozerstwo i nic więcej. Dopóki tak się nie dzieje, to trzymajmy za niego kciuki. A nikt nam oczywiście nie broni, trzymać kciuki troszkę, troszkę mocniej za naszego Rambo 😉

 

 

 

 

Reklama

10 uwag do wpisu “Więcej sprzętu niż talentu?

  1. Ciekawe. Pierwszy raz spotykam się z podjęciem tego tematu, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. I mnie dotyczył nieco inny problem – jakby tak popatrzeć, to nadal dotyczy.
    Mam problem z wydawaniem pieniędzy. Ale serio, widzę coś o mogłoby mi się przydać, ale nieee, nie warto. Lepiej oszczędzać. Pojawiło się to u mnie, kiedy zadecydowałam, że rozrzucanie kasy na prawo i lewo nie ma sensu. I popadłam ze skrajności w skrajność. Nie przyda się, a jeśli nawet przyda, to nie ma sensu. I tak dalej.
    Dobry temat, świetnie ujęte – jubileuszowy sukces ❤
    Happy birthday my dear 😀

    Polubienie

    1. hahah ❤ ja z wydawaniem zawsze miałam tak, że wolałam oszczędzić i kupić coś porządnego. Ale w każdej nowej dziedzinie, za którą się brałam bałam się tego głupiego osądzenia o pozerstwo. Nie wiem dlaczego tak miałam…Nie wiem, ale było to głupie 😛

      Polubienie

  2. Nie ukrywam, że też czasami mam ból zadu, jak widzę, że ktoś w łatwy (przynajmniej z pozoru, bo nie zawsze tak jest w rzeczywistości) sposób zdobył jakiś super sprzęcior, a ja muszę się w tym celu bardziej wysilić. Tylko u mnie to bardziej myśl z tych „kurcze, ale mu się fajnie przytrafiło, mnie w końcu też się uda!” niż „co za pozer, na pewno rodzice mu dali!”, bo tak po prawdzie to niezbyt mnie interesuje co ktoś później będzie z tym robił (dopóki nie krzywdzi swojego zwierzaka) ani skąd to zdobył (o ile nie zrobił tego w niemoralny sposób). Za to niektórzy są tym zainteresowani do takiego stopnia, że ja swego czasu zastanawiałam się czy wrzucenie foty mojego kalekiego psa ubranego w BOT czy pokazanie mojego sprzętu foto (bo piszę czego używam, wrzucam backstage itd.), nie zostanie odebrane jako jakieś chwalenie się, bo wcześniej bywały takie sytuacje i to się już trochę śmieszne robi… 😀 Dzielmy się wiedzą, pokazujmy ładne zdjęcia, opowiadajmy historie z życia, ale żeby nie było nam czasem za dobrze! 😛

    Polubienie

    1. Też czasem pomyślę sobie, że: „kurde ten to ma dobrze”. Ale nie ma w tym złości i zawiści, a raczej tak jak piszesz. Natomiast często widuję po prostu atak, szczególnie gdy ktoś kto „się obkupił” ma mniejszą siłę przebicia. Wtedy człowiek się zaczyna zastanawiać. Bezsensowne rozliczanie innych z ich wydatków i zaglądanie im do portfela to tylko wierzchołek góry ludzkich pomysłów :p

      Polubienie

  3. Ciekawe podejście do tematu. Ja akurat nigdy nie miałam problemów z kupowaniem lepszego sprzętu, a też daleko mi do nabijania się z kogokolwiek z tego powodu – zakładam, że lepiej kupić wartościowe, dobrej jakości produty na wyrost, niż narażać psa na urazy czy kontuzje używając np. dysku z Pepco.

    Natomiast, nawiązując już do samego podsumowania a nie treści całości wpisu, to niestety brzydkie zachowania, czy bycie nie fair wobec innych są często dość powszechne w psim światku, co więcej bywa, że wychodzą od znanych, podziwanych, etc., z których młodzi adepci sportów kynologicznym czerpią przykład. Szkoda, że po prostu nie próbujemy się wszyscy traktowac tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani.

    Polubienie

    1. Mi jest w ogóle daleko do nabijania się z ludzi i krytykowania. Staram się zawsze zrozumieć drugiego człowieka i nie oceniać. Natomiast nie lubię i nie lubiłam pozerstwa. I tak strasznie nie chciałam być tym kogo nie lubiłam, że aż przesadzałam w drugą stronę. Wstydzić się dobrego sprzętu? Serio? Na szczęście te głupoty już za mną.

      Co do brzydkich zachowań: nie wiem, czy to słuszne spostrzeżenie, ale mam takie wrażenie, że coraz więcej pojawia się głosów rozsądku wśród tych „znanych”. Bądźmy szczere: jesteś jednym z takich głosów, dość często przytaczanym jako wzór i chwała Ci za to. Traktuj drugiego tak jak sam chciałbyś być traktowany to rozwiązanie właściwie wszystkich konfliktów tego świata. Szkoda, że tak trudne w realizacji :/

      Polubienie

      1. Często tak jest, że ławo przesadzić w drugą stronę, chociaż nie sądziłam, że może z tego wyjść taka interesująca filozofia. 😛

        Dzięki! Trudno mi o sobie myśleć, jako o kimś znanym, zwłaszcza, że wydaję się sobie niesamowicie mało medialna, ale widać skutecznie nadrabiam Gambitem. 😉

        Polubienie

  4. A ja swoje pierwsze dyski kupiłam jeszcze zanim papiszcz pojawił się w moim domu właśnie dlatego, że nie umiałam rzucać 😀 Po podłodze rozkładałam koce, żeby sąsiedzi na dole nie narzekali, że ciągle coś im się tłucze po suficie 😛

    Prawda jest taka, że sprzęt tylko pozornie nie ma znaczenia. Jasne, jeśli jest się w czymś dobrym to można się szlifować, ale kiedy już do perfekcji opanujemy to co mamy to stoimy w miejscu bez możliwości ruszenia dalej, jesteśmy ograniczeni. Zatem nie czarujmy się, lepszy sprzęt pomaga rozwinąć skrzydła.

    Polubienie

  5. White_Paws

    Oh! Właśnie my z Fridą na początku trafiliśmy do trenerki ,która miast realizować potrzeby Fridy mówiła ,że wysoko skacze (to prawda jest trochę większa od jack russella ,a doskakuje mojej siostrze [metr 70] do twarzy) i kazała nam kupić to i to i to i to bo takie super. Frida nie ma serca do fresbee i zmarnowaliśmy 2000 zł na dyski , ochraniacze itp. Na dodatek ta trenerka CIĄGLE nam mówiła ,że jej border Lusia umie lepiej i nawet przychodziła z nią nam pokazać jak bardzo źle robimy co zabiło motywacje i we mnie (chociaż podobno ta trenerka mówiła właścicielce buldoga francuskiego ,że będzie robił fresbee) i we Fridce.
    Jednak WCIĄŻ uważam ,że dobry sprzęt to podstawa nawet w mantrailingu – dobra lina , dobra saszetka/nerka i ty też masz większe możliwości.

    Ps.
    Nie zraziłam się też do borderów bo uważam ,że ta trenerka myślała ,że tak mnie zmotywuje – jednak nie uważam by była to rasa dla mnie – niestety lub stety wolę charty węgierskie i owczarki szkockie krórkowłose ( ,a posiadam dwa kundelki 😅 ) .

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s