To miał być wpis o czymś innym, ale po spacerze, który odbyliśmy kilka dni temu, moja psia część mózgu eksplodowała, więc oto przychodzę się wygadać. Na każdego psa przychodzi pora, przyszła i na Vuko. Tak, to on. Potwór z głębi, bunt nastolatka.
Zacznijmy może od tego, że cała ta nastolatkowość nie jest ciągiem zachowań. To raczej absurdalna sinusoida. Jednego dnia wszystko jest jak zwykle, a drugiego z burzy hormonów wyłania się wariactwo. I tak na zmianę. W domu też mamy względną normę. Burzą nam się co jakiś czas sprawy spacerowe, które tak bardzo ceniłam w naszej psio-ludzkiej relacji.
Moja racjonalna część mózgu tłumaczy to wszystko bezproblemowo:
To normalne i naturalne. Wiedziałaś, że tak będzie. To taki czas buntu I fochów. Pies przestaje być szczeniakiem, ale nie jest jeszcze dorosły. Nie do końca ogarnia co się z nim dzieje i dlaczego. Buzują hormony. Świat wariuje. Nagle zachciewa mu się trochę niezależności, ale jednak dobrze, żeby matka tam gdzieś była. Trzeba wykazać się zrozumieniem. Pilnować wyznaczonych granic, ale nie naciskać. Wyluzować z komendami i ćwiczeniami, bo skoncentrowanie się jest dla niego teraz dużo trudniejsze. Cały świat przed nim i jest on taki ciekawy. Spacerować, eksplorować świat i być obok. To minie. Ten moment jest ważny, ma wpływ na budowanie przyszłej relacji. Trzeba pokazać, że nie może wejść na głowę, że ustalone zasady nadal obowiązują i nie on jest królem w domu, ale że cokolwiek by się nie działo jesteś obok i czuwasz nad tymi jego młodzieńczymi wybrykami. Dobrze wykorzystany ten czas może zaowocować w przyszłości. A za jakiś czas ta poczwarka, którą właśnie się staje pies, przemieni się w takiego motyla na jakiego zapracujecie, ale bez presji.
foch milion
To ta racjonalna ja.
Ta emocjonalna część mózgu, ta, która każdego dnia wymienia z Vukiem miliony czułości i z radością podziwia na jakiego wspaniałego psa wyrasta jej szczeniak, siada przed laptopem i wylewa gorzkie żale. Bo przecież jak to? Gdzie mój kochany odwoływalny pies. Dlaczego nagle berło władzy pod postacią piłki już nie daje władzy. Dlaczego na spacerach jest tyle ciekawszych rzeczy. Dlaczego nagle skupienie się na dłużej niż chwilę, nawet na ulubioną zabawkę wydaje się tak bardo trudne u mojego psa, który jeszcze niedawno nie spuszczał wzroku ze mnie i z piłki długie minuty. Ignorował wszystko wokół gdy przychodził czas zabawy, a przywoływanie było dumą i radością. Pojawia się hasło wybiórcza głuchota i to coraz częściej i w końcu nastaje taki kulminacyjny dzień. Gdy coś pęka. Totalne ignorowanie przywołania. Ignorowanie piłki i smaków. Vuko jaśniepan przychodzi jak mu się już zachciewa, wcześniej obszedłszy cała polankę. Cel: obczaić wszystko inne, matka niech sobie tam stoi jak słup. A nawet niech piszczy i kula się po trawie, jak mam ciekawsze zajęcia. Wracamy do domu. Zaczynam skrobać te swoje gorzkie żale. Wychodzimy na kolejny spacer z psami. I co? I pies nagle odwołuje się od wszystkiego. Biega za piłką jak narwany. Wykonuje wszystkie komendy i dzielnie olewa jeża w trawie. I ja się pytam, jakim cudem nasi rodzice wytrzymali, lub jeszcze wytrzymują z nami te sinusoidę zachowań? No jak? Ja wiedziałam, wiedziałam, że to nastąpi, choć przyznam, że moment mnie trochę zaskoczył, choć nie powinien.
ja nie wiem o co Ci matka chodzi. To się samo zrobiło jak spaliście.
Wiem, że to nie jego wina. Wiem, że to wina hormonów i tej burzy, która teraz dzieje się w jego organizmie. Całe szczęście, że pomimo tych drobnych odchyłów nadal jest supersłodkim kłębkiem miłości. I całe szczęście, że próby poszerzania granic, zostały stłumione w zalążku. Vuko wie co mu wolno, a czego nie. Mądre książki piszą, że to minie. Twierdzą, że to normalne, ja też to wiem. W teorii to ja, w ogóle już cały ten okres przetrwałam. A w praktyce stajemy z Vuko przed kolejnym wyzwaniem. Plan jest prosty. Robimy kilka kroków wstecz. Znów w pewnych kwestiach wracamy do podejścia papisowego. Szczególnie z naciskiem na motywację, a w innych trzymamy temat krótko i nie dajemy sobie wejść na głowę. Wykazujemy się zrozumieniem i cierpliwością dla obecnego stanu rzeczy. Trzymajcie za nas kciuki. A wasze psy dały wam popalić w tym czasie? Czy zniosły to całkiem łagodnie?
Miałyśmy ostatnio wersję z legowiskiem, teraz Zoja śpi na dywanie 😀
PolubieniePolubienie
haha, u nas legowisko poszło jeszcze za totalnego szczeniaka 😛
PolubieniePolubienie
My kupiliśmy takie prawdziwe jak miała 5 miesięcy bo udawała, że już nie zjada takich rzeczy. I masz, weź zaufaj kobiecie! ;D
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ile on miał miesięcy kiedy to się działo?
PolubieniePolubienie
około 9 miesięcy, ale u różnych psów, jest z tym różnie. Niektóre w ogóle nie przechodzą, niektóre wcześniej inne później 🙂
PolubieniePolubienie